Pacyfikacje przeprowadzone przez NKWD w rejonie gm. Bystrzyca w latach 1944-1945
Pacyfikacje NKWD w miejscowościach gminy bystrzyckiej, powiatu wileńsko-trockiego w latach 1944-1945.
Niniejsze relacje dotyczą pacyfikacji przeprowadzonych przez NKWD w majątkach i osiedlach w rejonie gminy Bystrzyca, powiatu wileńsko-trockiego. Napady te wpisywały się w szeroko zakrojone sowieckie represje wobec ludności cywilnej oraz "polowania" na żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego, które nastąpiły po Akcji "Ostra Brama", jako na członków "białopolskiej, bandyckiej organizacji" pod zarzutem zdrady Związku Sowieckiego jako zmiennik narodu z art. 58 ZSRR i art. 63 BSRR. Wydarzenia przedstawione poniżej częściowo były już przedmiotem opisu w artykule autorstwa żołnierza V Brygady Wileńskiej AK, Zygmunta Mieczysława Grunt-Mejera, opublikowanego w "Pamiętnikach Okręgu Wileńskiego AK", Zeszyt 4 [1998 rok]. Niemniej autor ten, posiadając informacje z "drugiej ręki", przedstawił je nie do końca zgodnie z rzeczywistością, z czego oczywiście nie można czynić zarzutu. Między innymi połączył on, wszystkie zaistniałe na tym terenie wypadki, praktycznie w jedno wydarzenie. Wymaga to zatem pewnego sprostowania i uściślenia. Opisane poniżej napady NKWD objęły m.in. trzy folwarki: Piotropol rodziny Urbanowiczów, Lucjanowo rodziny Pietkiewiczów oraz Powokszę rodziny Naruszewiczów. W późniejszym terminie dokonano też brutalnej pacyfikacji zaścianka Nowosady (już w 1945 roku). Poniżej zaprezentowane relacje oparte są przede wszystkim na wspomnieniach Czesława Feliksa Kozłowskiego, który był prawie, że bezpośrednim uczestnikiem tych wydarzeń.
"A pod tym krzyżem, pod drzewem zwalonym,
Śnią ułani ostatni swój sen.
Bodaj, że po to warto być ułanem,
Aby sen taki przyśnić jak ten.
Aby widzieć padając w ataku,
Polskę wolną i czystą jak łza,
A ze szwadronu ni śladu ni znaku,
Tylko trąbka w oddali gdzieś gra."
Fragment pieśni V Brygady Wileńskiej AK
Napad NKWD na Piotropol, folwark rodziny Urbanowiczów.
"Akcja sowietów na Piotropol, folwark Stanisława Urbanowicza, odbyła się wczesną jesienią 1944 roku. Trzeba było pecha, że w tym czasie w Piotropolu zebrała się prawie cała „populacja” męska rodziny Urbanowiczów, a mianowicie: Jan Urbanowicz „Sambor” V Brygada, Wincenty Urbanowicz (ps.NN) V Brygada (żołnierz szwadronu konnego "Tatara"), Zbigniew Urbanowicz (ps.NN) V Brygada (syn Bolesława Urbanowicza), Adam Jankowski (nie związany z AK), mąż Bronisławy z domu Urbanowicz, dalej Jan Ambrożewicz (nie związany z AK) mąż Stanisławy Urbanowicz.
Jan Urbanowicz "Sambor" (1913-1947), żołnierz V Brygady AK, zginął w sowieckim łagrze.
Napad NKWD na Piotropol rozpoczął się w godzinach porannych. Chyba nie był kompletnym zaskoczeniem, bo mężczyźni dali radę się jeszcze jako tako pochować. Zbigniew Urbanowicz razem z Wincentym Urbanowiczem schowali się w skrytce wykonanej pod podłogą w domu. Bolesław Urbanowicza miał skrytkę inną i jeszcze bardziej zamaskowaną i zupełnie niewidoczną. Po pewnym czasie Wincenty Urbanowicz stwierdził, że jest mu jednak bardzo duszno i wyszedł ze skrytki pod podłogą i przez otwór w suficie dostał się na strych a dalej do wozowni, gdzie ukrył się w słomie. Okazało się to jednak fatalne w skutkach bo został tam znaleziony przez NKWDzistów. W wyniku tej akcji NKWD aresztowało: Jana Urbanowicza, Wincentyego Urbanowicza, Adama Jankowskiego i Bolesława Urbanowicza, który został zabrany razem z koniem i wozem, bo miał wrócić do domu po odwiezieniu aresztantów. Wrócił jednak dopiero w 1956 roku, bezpośrednio z sowieckiego łagru, do Wrocławia gdzie przebywała jego żona Anastazja i syn Marian. Jan Ambrożewicz, który przed rozpoczęciem akcji NKWD poszedł na pole orać, kiedy zobaczył co się dzieje w Piotropolu orał dalej aż do krawędzi lasu. Tam pozostawił konia z pługiem i uciekł, tak że nie dał się złapać.
Wincenty Urbanowicz (1905-1945), żołnierz V Brygady AK, zamordowany przez NKWD w marcu 1945 r.
W przypadku losów aresztowanych to, Bolesław Urbanowicz jak już wspominałem wrócił do Polski w 1956 r., Adam Jankowski podobnie, natomiast Jan Urbanowicz zginał w sowieckim obozie w Komi CCCP. Podobno został zamordowany gdy wracał z poczty z paczką żywnościową. Jeżeli chodzi o los Wincentego Urbanowicza to od samego początku był nieznany. Poza przynależnością do V Brygady AK (szwadron konny „Tatara”), wobec sowietów miał jeszcze dodatkowe „winy”. Kiedy w 1941 roku Niemcy zaatakowali ZSRR, na tamtych terenach Polacy zaczęli organizować oddziały samoobrony, przypominające te z roku 1920. Wincenty był organizatorem takiego oddziału na terenie Wornian i przez jakiś czas jego komendantem. Sowieci potraktowali go jako „germanskowo kamandira” i prawdopodobnie zamordowano go w krótkim czasie po aresztowaniu. Prawdopodobnie był więziony przez jakiś czas na Łukiszkach w Wilnie. W czasie akcji NKWD w Piotropolu, u nas w Wornianach, przeprowadzono dogłębną rewizję nie informując nas zupełnie o co chodzi. Dopiero po paru godzinach zobaczyliśmy, zmierzający w naszym kierunku o strony Worony, konwój z aresztowanymi."
Akcja NKWD w Lucjanowie, folwarku rodziny Pietkiewiczów.
"Nie pamiętam dokładnie daty, ale było to już po pacyfikacji Piotrpola. W tym czasie do Lucjanowa wrócił syn właściciela folwarku Lucjana Pietkiewicza, Tadeusz ps. "Czortek", członek plutonu „Mścisława” w V Brygadzie AK. Ten pluton nie został rozbrojony przez sowietów. W tym samym czasie u państwa Pietkiewiczów przebywała też córka „Tatara” Antoniego Mordasewicza, który był d-cą konnego szwadronu w Brygadzie „Łupaszki”. Jak miała ona na imię niestety nie wiem. Mówiliśmy na nią „Nika”. Była nieco starsza ode mnie, chyba miała około 16-17 lat. W wyniku napaści NKWD na Lucjanowo, został zatrzymany Tadeusz Pietkiewicz „Czortek”, jego matka, czyli żona Lucjana. Niestety również nie pamiętam jej imienia. Najtragiczniejszym wydarzeniem była śmierć Niki. Zastrzelono córkę „Tatara” w trakcie jej ucieczki z domu. Dziewczyna została postrzelona w udo w momencie kiedy wyskoczyła z domu i chciała schować się na polu ziemniaków, na którym przed chwilą schowałem się również ja z moją kuzynką Krystyną Urbanowiczówną (córką Józefa). Postrzał był bardzo ciężki. Na skutek uszkodzenia dużych naczyń krwionośnych śmierć nastąpiła natychmiast. Jak to się stało, że Lucjan Pietkiewicz nie trafił w ręce NKWD tego nie mam pojęcia. Jego syn Tadeusz wraz z matką wrócił do Polski z łagru w 1956 roku. Zamieszkali oni w Krośnie Odrzański, w którym od 1946 roku mieszkał również Lucjan Pietkiewicz wraz z córką. Można jeszcze nadmienić, że po tych wydarzeniach Lucjan Pietkiewicz razem z Janem Ambrożewiczem zostali siłą wcieleni do armii czerwonej. Obaj zostali ranni przy zdobywaniu Budapesztu, następnie zdemobilizowani i wrócili w rodzinne strony. Potem wraz z rodzinami, w zimie na przełomie 1945/46 roku wyjechali do Polski i osiedli właśnie w Krośnie Odrzańskim na tzw. ziemiach odzyskanych."
Akcja NKWD w Powokszy, flowarku rodziny Naruszewiczów.
Po rozwiązaniu 5 Brygady, rodzinnej Powokszy zjawił się Adam Naruszewicz psudonim "Wadwicz" razem z kolegą, innym żołnierzem od "Łupaszki", Eugeniuszem Dawidowiczem pseudonim "Skowronek". Obydwaj byli umundurowani i uzbrojeni. Przebywając w Powokszy, "Skowronek" dla kamufalżu starał się uchodzić za wiejskiego parobczaka. Chodził w samodziałowych spodniach, łapciach na nogach i porwanym swetrze, tak że faktycznie nie rzucał się specjalnie w oczy. Najprawdopodobniej było to w lipcu, już po pacyfikacji Piotropola, NKWD zjawiło się w folwarku Naruszewiczów z zamiarem ujęcia i aresztowania ukrywających się partyzantów. Pomimo beznadziejności sytuacji, Adam Naruszewicz, Eugeniusz Dawidowicz, a także matka Adama, podjęli czynną walkę. Osaczeni w zabudowaniach folwarcznych zaczęli się aktywnie bronić i ostrzeliwać. Podobnież potyczka trwała dosyć długo. Jednakże w obliczu niechybnej klęski w końcu poddali się. Wspomina Czesław Feliks Kozłowski: "Ostatni raz widziałem Adama i Skowronka, rankiem w Wornianach, kiedy to byli prowadzeni pod konwojem. Z domu, przez okno, zobaczyłem, że drogą od Worony idzie piechotą jakiś konwój. Dwóch sowieckich żołnierzy pod bronią prowadziło dwie inne osoby. Wszyscy zatrzymali się przy wjeździe do Wornian. Był tam taki nieduży placyk koło szkoły. Więźniowie odpoczywali siedząc w przydrożnym rowie. Pobiegłem zobaczyć kto to jest. Od razu rozpoznałem Adama i Skowronka. Wróciłem szybko do domu po wodę do picia, bo chciałem mieć jakiś pretekst by podejść bliżej do aresztantów. Sowieci nie sprzeciwili się abym mógł dać wody zatrzymanym, bo sami byli spragnieni i chętnie zaspokoili najpierw swoje pragnienie. Adam z Eugeniuszem nie zdradzili się, że mnie znają. Jedynie "Skowronek" ukradkiem kilka razy puścił do mnie oko. Adam Naruszewicz wydawał się bardzo przygnębiony i słabo reagował na to co dzieję się wokół niego". Dalsze ich losy były już podobne tym jakie były udziałem wielu innych, młodych Polaków z Wileńszczyzny. Trafili na nieludzką ziemię, do sowieckich łagrów Workuty. Adamowi Naruszewiczowi udało się przeżyć zsyłkę i po śmierci Stalina wrócił do Polski około 1950 roku. Zmarł po ciężkiej chorobie w latach 70tych.
Adam Naruszewicz "Wadwicz", żołnierz V Brygady AK, więziony w sowieckim łagrze do początku lat 50tych.
(fot. dzięki uprzejmości pani Miry Seweryn z Naruszewiczów).
Akcja NKWD w zaścianku Nowosady.
NKWD w tej miejscowości dokonała szczególnie brutalnej akcji połączonej z dokonaniem mordu na młodych Polakach. "Kolonia Nowosady była dobrze znana partyzantom z V Brygady AK. Miejscowość była bardzo dobrze usytuowana topograficznie. Położona była na względnie wysokim brzegu pradoliny rzeki. Przylegała do lasu i składała się z kilku zabudowań. Była dosyć trudno dostępna, w pewien sposób odizolowana od okolicy, jak również była stosunkowo łatwa do ewakuacji. Mój ojciec (por. Czesław Karol Kozłowski „Bohun”) ilekroć był z plutonem w okolicy to właśnie tam najczęściej kwaterował. Ja osobiście bywałem tam wielokrotnie, ponieważ jak dowiadywałem się, że ojciec jest w pobliżu to przyjeżdżałem z Wornian aby się spotkać a przy okazji przywieźć również tytoń lub papierosy, o które było łatwiej w Wornianach. Jak wyglądała bitwa z NKWD, niestety nie mam na ten temat dokładnych wiadomości. Prawie na pewno napadnięci partyzanci w Nowosadach pochodzili z rozformowanej już V Brygady AK. Oddział NKWD najpewniej był z Wornian. Właśnie w tym czasie w tej miejscowości była zakwaterowana cała kompania wojsk NKWD. Wydaje mi się też, że ofiar wśród NKWDzistów było więcej niż tylko jeden zabity i dwóch rannych (jak podaje Zygmunt M. Grunt-Mejer). Pamiętam, że po całej tej akcji do Wornian przyjechały dwie furmanki załadowane ciałami w sowieckich mundurach."
Więcej szczegółów tego zajścia podaje Zygmunt Mieczysław Grunt-Mejer ["Rzeź w Nowosadach", Pamiętniki Okręgu Wileńskiego AK, Nr 4, Komisja Historyczna, 1998 r., Bydgoszcz-Warszawa]. Według tego autora w Nowosadach schroniła się grupa kilkudziesięciu młodych Polaków - partyzantów, którzy uniknęli internowania w Miednikach. Podobnież zamierzali z bronią w ręku przedzierać się dalej do Polski. Najmłodsi mieli zaledwie 15 lat, a całą grupą dowodził 18-latek. Najprawdopodobniej zostali przez kogoś zadenuncjowani, ale niestety zabrakło czasu by ich ostrzec, choć taka próba została podjęta przez nauczycielkę z folwarku Borciuniszki, Melę Sawicką. Młodzi partyzanci, otoczeni przez NKWD (jednostki miały pochodzić z Ostrowca) zaczęli się jednak bronić. Niestety musieli ulec przeważającym siłą atakujących jednostek NKWD. Młodych partyzantów, pomimo tego, że się poddali, sowieci brutalnie spędzili w jedno miejsce, do zabudowań Stanisława Chackiewicza - gospodarza z Nowosad. Tam rozpoczęła się ich kaźnia. Sygnałem do mordu był strzał oddany w kierunku Kazimierza Chackiewicza, miejscowego listonosza, który otrzymał postrzał w brzuch i upadł na ziemię. W dalszej kolejności sowieccy oprawcy z broni maszynowej i z zimną krwią zastrzelili pozostałych młodocianych jeńców. Rannych dobito. Zamordowano trzydziestu bardzo młodych chłopaków. Tylko kilku udało się ukryć.
Zaścianek Nowosady zamieszkiwało pięć rodzin zaangażowanych w pomoc żołnierzom AK od co najmniej 1943 roku. Były to rodziny: Antoniego Siemaszki, Piotra Chackiewicza, Józefa Chackiewicza, Stanisława Chackiewicza oraz niejakiego Gudelisa. Co stało się z nimi tego niestety nie wiadomo. Prawdopodobnie rodziny te również dotknęły bolszewickie represje, których najłagodniejszą z form była wywózka do łagru.
Na zakończenie można dodać, że w wydarzeniach tych odegrał też pewną rolę, zdecydowanie negatywną, niejaki Konstanty Żarnowski zwany "Kościukiem". Okazał się być miejscowym donosicielem i szpiclem. Najprawdopodobniej to właśnie on poinformował NKWD o ukrywających się młodych AKowcach w zaścianku Nowosady. Za liczne winy wobec Polaków ale także i Białorusinów zapłacił życiem. Pokrótce jego historię opisano tutaj.
Strona jest częścią serwisu "Strony Kozłowskich herbu Kozłowski", http://www.biol.uni.torun.pl/~kozlow/gen/index.htm
Autor: Tomasz Kozłowski. Prawa do treści i ikonografii zastrzeżone! Wykorzystanie tekstu, jego fragmentów oraz zdjęć każdorazowo wymaga zgody autora.