Sprawozdanie z pobytu w Liverpoolu

             Wyprawę rozpoczęliśmy pociągiem z Dworca Głównego w Toruniu. Naszym celem było poznańskie lotnisko Ławica, a dokładniej jeden z samolotów należących do linii Ryanair. Mimo wczesnej pory żaden z uczestników nie skusił się na drzemkę, być może dlatego, iż dla większości z nas był to pierwszy w życiu lot samolotem. Z niecierpliwością oczekiwaliśmy wejścia na pokład i startu, który przewidziany był na godzinę 10:15. Zgodnie z oczekiwaniami wzbiliśmy się w niebo o wyznaczonej porze, by po 1,5 godziny wylądować na płycie lotniska im. Johna Lennona. Chwilę później z bagażami w ręku spieszyliśmy do zaparkowanego nieopodal Forda Transita, którym Helen Gadsby miała przetransportować nas na teren campusu Uniwersytetu. Po upływie niespełna 30 minut siedzieliśmy w jednoosobowych pokojach akademika Wesley Hall w kampusie Liverpool Hope University przygotowując się do posiłku. Po smacznym lunchu, który nie należał do tradycyjnego posiłku w stylu ‘fish and chips’, udaliśmy się londyńskim doubledeckerem do centrum miasta. Spotkaliśmy tam Dawida Cumberlanda, historyka pracującego na Uniwersytecie, który był tego dnia naszym przewodnikiem. Po krótkim spacerze wróciliśmy na teren campusu. Czekali tam na nas angielscy studenci, z którymi mieliśmy wykonać ‘mapy myślowe’ dotyczące zagadnień geograficznych. Mijały kolejne kwadranse, a z każdym następnym byliśmy bardziej zmęczeni. W związku z tym, zrezygnowaliśmy z bogatej oferty nocnych rozrywek i udaliśmy się spać.

             Wydawać by się mogło, że pierwszy dzień był wystarczająco emocjonujący, jednak drugiego czekało na nas nie lada wyzwanie – prowadzenie lekcji geografii w języku angielskim. Na nasze szczęście byliśmy podzieleni na trzyosobowe zespoły. Każda grupa udała się do innej szkoły. Mogliśmy tam zobaczyć na własne oczy uczniów noszących mundurki szkolne. Wszystkie z wizytowanych jednostek były przeznaczone dla młodzieży katolickiej płci męskiej lub żeńskiej. Największe ze szkół liczyły około 1500 uczniów. Po przeprowadzonej lekcji hospitowaliśmy zajęcia angielskich kolegów, by później, po krótkim spacerze po szkole, udać się na obiad. Po opuszczeniu budynku szkoły udaliśmy się na wycieczkę terenową. Atrakcją tego dnia były wydmy położone w pobliżu miejscowości Ainsdale (na północ od Liverpoolu) nad Morzem Irlandzkim. Warto w tym miejscu wspomnieć, że jest to jedyny obszar na Wyspach, w którym zachowała się wiewiórka ruda, tak dobrze znana w Polsce. W innych miejscach gatunek ten został wyparty przez wiewiórkę szarą. Do Liverpoolu wróciliśmy koleją. Wieczorem udaliśmy się do jednego z parków – 200 akrowego Sefton Park, gdzie integrowaliśmy się z angielskimi kolegami jedząc parówki z grilla jednorazowego użycia.

             Kolejny dzień przypominał nieco wtorek, z tą różnicą, że jedna z grup udała się do innej szkoły gdzie przeprowadziła kolejną lekcję w języku angielskim. Była to szkoła finansowana przez samorząd, przeznaczona zarówno dla dziewcząt jak i chłopców. Warto zaznaczyć, że do szkoły tej uczęszczali niegdyś John Lennon i Paul McCartney. Pozostałe grupy jedynie hospitowały zajęcia. Wyjątkowo, na popołudnie nie były zaplanowane żadne zajęcia. Część osób skorzystała z okazji i udała się na stadion klubu piłkarskiego FC Liverpool. Wieczorem udaliśmy się do pobliskiego pubu skosztować cierpkiego, angielskiego piwa.

             Czwartek miał być poświęcony pieszej wycieczce z możliwością niewielkiej wspinaczki po wapieniach w Ingleton. Niestety, kapryśna pogoda uniemożliwiła nam podziwianie pięknych widoków i zmusiła nas do zawrócenia ze szlaku. Zmoknięci i przemarznięci z chęcią wypiliśmy gorącą czekoladę serwowaną przez sympatyczną staruszkę w wiejskiej chacie. Po południu zwiedzaliśmy znów centrum Liverpoolu. Wieczorem należało się przygotować do opuszczenia Wielkiej Brytanii, bowiem w piątek czekała nas pobudka o godzinie 4-ej i wylot do Polski o 6:15.

             Z żalem opuszczaliśmy ten ciekawy kraj snując zarazem plany na przyszły rok. Z pewnością na długo zapadnie nam w pamięci smak angielskich frytek i ryby, widok charakterystycznych taksówek i oddzielnych kranów do zimnej i ciepłej wody. Ostatnią atrakcją był lot z Liverpoolu do Krakowa, który mimo niewielkich turbulencji należy uznać do udanych. Po kilku godzinach zwiedzania i wizycie w jednej z krakowskich restauracji, skąpani w słońcu udaliśmy się na dworzec PKP. Po kilku minutach „pędziliśmy” do Torunia. Na miejsce dotarliśmy po prawie 9 godzinach.

 

                                       Remigiusz Stańczyk

Aktualności zakładu

INSTYTUT GEOGRAFII UMK

ul. Gagarina 9, 87-100 Toruń

ZAKŁAD GEOGRAFII KRAJOBRAZU