English version   O FORUM    UCZESTNICY    WYSTAWY    TEKSTY
REPRODUKCJE    ORGANIZATORZY    GALERIE SZTUKI    POPRZEDNIE EDYCJE
 
   

Stanisław Białogłowicz   Łukasz Huculak   Janusz Kaczmarski   Piotr Klugowski   Paweł Lewandowski-Palle   Magdalena Rabizo-Birek
Mirosława Rochecka   Kazimierz Rochecki   Aleksandra Simińska   Joanna Stasiak   Wiesław Szamborski   Krzysztof Wachowiak
   

NOTA BIOGRAFICZNA     REPRODUKCJE OBRAZÓW     TEKSTY


ISTOTA RZECZY
STANISŁAW BIAŁOGŁOWICZ

Fryderyk Hunia we wstępie do katalogu wystawy "Natura Natury", zorganizowanej przez Biuro Wystaw Artystycznych w Lublinie w 1992 roku, rozpoczął swój tekst od słów: "W losie malarza tkwi coś z postawy owego chińskiego twórcy, który kochał bardziej Obrazy Rzeczy niż Rzeczy Same", natomiast Werner Hofmann w tekście Fascynacja obrazem zauważa, że ,,Van Gogh i Mondrian uosabiają rozdarcie, jakie w historii sztuki datuje się od Kalwina; pierwszy trzyma żarliwie się tego, co mogą widzieć oczy, drugi szuka poza granicą widzialności"1).
Każdy niemal artysta ma zakodowaną potrzebę stworzenia dzieła, którego dotychczas nikt nie stworzył, nie widział, a o którym Władysław Stróżewski pisze: "twórczość polega na powołaniu do bytu rzeczy nowej: czegoś, czego przedtem nie było" 2) . Możemy powiedzieć więc, że wyłania się ono niejako ex nihilo, skoro przed jego pojawieniem niczego takiego nie było. Możemy również stwierdzić, że w każdym wytworze ludzkim zawiera się pewien moment nowości, bo choć w jakimś stopniu każda istota ludzka jest podobna do siebie, jak czytamy w liście do Koryntian: "[...] podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo że są liczne, stanowią jedno ciało" 3), to każdy z tych członków u poszczególnej jednostki jest inny i niepowtarzalny. Mamy więc do czynienia z niepowtarzalnością jednostki z osobna, bowiem KAŻDY chociaż INNY wraz ze swoimi członkami jest jednocześnie podobny do siebie.
W istocie więc każdego dzieła mamy do czynienia z dwoistością trwającą od wieków. Artysta korzysta z natury, czyli odniesień zewnętrznych lub wewnętrznych, stanowiących początek idei obrazu oraz rzeczy samych w sobie takich jak: płaszczyzna płótna, jego format, farba w namalowanym obrazie, drewno, czy kamień w rzeźbie. Jednak tylko wtedy gdy używa tych materiałów artysta, może ON stworzyć rzecz niezwykłą, która mógłbym nazwać naturą rzeczy.
Zastanawiając się nad istotą i znaczeniami zawierającymi się w pojęciu ,,Natura rzeczy" doszedłem do wniosku, że pierwszym sygnałem dotarcia do nich jest percepcja, wrażenia wzrokowe, ich uproszczone schematy, wyrażające zachwyt lub rozczarowanie Naturą lub Rzeczą. Fakt ów utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem bardziej malarzem niż filozofem, chociaż kolejno pojawiające się myśli przesuwają się już ku pozamalarskim przestrzeniom tych pojęć.
Pozostanę jednak przy swoim, bowiem jak ktoś powiedział: ,,Mieć wyobraYnię to cieszyć się wewnętrznym bogactwem, nieprzerwanym i spontanicznym strumieniem obrazów, które fascynują, do których lubi się wracać, a czas poświęcony do zrozumienia ich sensu (jak to bywa przy oglądaniu dzieł wielkich twórców lub obrazów) uruchamia wyobraYnię w swojej naturze spontaniczną i dającą pełnię swobody bądY dającą upust niepohamowanym intencjom". Zawsze jednak jest to pierwsze wrażenie, po którym następuje moment refleksji biegnący w kierunku poznania istoty oglądanego lub tworzonego obrazu jako struktury rzeczy.

Tajemnica rzeczy malowanych

Przed laty mieszkając w Nysie odbyłem po mojej wystawie malarstwa interesującą dyskusję z poetą Jerzym Kozarzewskim (spokrewnionym z C. Norwidem). Nieżyjący już poeta podzielił się ze mną własnymi refleksjami. Według niego, sztuka współczesna, także i poezja (o muzyce nie wspominając) stawiała mu opór i znaczne trudności percepcyjne, powodując zagubienie w dostrzeganych deformacjach, w rozbijaniu większych całości, w ukrywaniu czegoś w zgeometryzowanych figurach i to wraz z doborem barw i ich oświetleniem. "Podobnie rzecz ma się z poezją" - stwierdził - "w której dochodzi do rozbijania zdań, łączenia z sobą niespójnych wątków i podejmowania prób przedstawiania w obrazach i wierszach jak przez szybę lub mikroskop".
Pomyślałem wówczas, że człowiek osadzony tak mocno w tradycji i dziewiętnastowiecznej stylistyce poetyckiej nie chce zaakceptować zmian, które przyniósł XX wiek. Mając jednak na uwadze osobisty system wartości zapytałem, czy przypadkiem nie jest tak, iż pierwotną bazą rozumienia obrazu jako komplementarnej całości jest szczegół, natomiast podstawę rozumienia tego szczegółu stanowi jego całość, a więc jedność formy i treści. Rozumienie natury obrazu przebiega w moim przekonaniu zawsze w podobny sposób od całości, czyli założenia zawartego w kompozycji, formie, kolorze, do szczegółu czy detalu. Zestrojenie tych elementów w sposób przemyślany, spontaniczny czy intuicyjny w jedną całość na formacie płótna jest w każdym przypadku probierzem trafności własnych intencji, rozumienia obrazu jako istoty rzeczy, po latach dodałbym: ,,Natury rzeczy".
Nyski poeta pozostawał jednak przy swoim twierdząc, że próba uzasadnienia wszystkich sposobów docierania do mikrostruktury obrazu i czynienia z niej odpowiedzialnej za wszystko, co zjawia się na ,,planie życia", nie przekonują go dostatecznie i myśli o tym jako o "przekłamywaniu" rzeczywistego doznawania świata i epatowaniu własną inteligencją. "W istocie tak jest" -odpowiedziałem - "w swej pracowni trwam jak w zaklętym kole alchemii z farbami, pędzlami, własnymi umiejętnościami, intuicjami, wiedzą i grą przypadków, z własną inteligencją i bezradnością, kierując swoją aktywność na osiągnięcie takiego poziomu struktury obrazu, w którym wyrażam coś, co jest poza obrazem i co jest bezobrazowe".
Jerzy Kozarzewski z uporem kontynuował swój wywód. Zapytał: "Czy nie jest trochę tak, że w dziełach chce się tworzyć sztukę stawiania pytań, na które sam twórca nie znajduje pełnej odpowiedzi lub pytania są stawiane prowokacyjnie, jakby z dydaktycznym celem zastanowienia się nad nimi przez osoby trzecie i dlatego, jak długo dzieło nie jest oddane do publicznego odbioru, tak długo jego zaszyfrowanie może nie stanowić żadnej tajemnicy". "Artysta nie musi >>literować<< - jak się wyraził -by odczytać stworzone przez siebie dzieło, gorzej jest z odbiorcą, a zwłaszcza z tym, który nie jest przekonany do odnajdywania >>początku rzeczy<< i cokolwiek by nie mówić o dziele sztuki - sprawdzić się ono musi w relacji z odbiorcą".
Rozważając obraz z punktu widzenia znaczenia, sensu i tego pozornie banalnego pytania: "Co artysta chciał w tych plamach przedstawić", nie wolno zapomnieć o ważnym aspekcie dzieła, zwłaszcza współczesnego, zawierającego komunikat, o którym wspominał poeta z Nysy. Miał on jednak na uwadze to "coś", o czym artysta chciał w swoim dziele opowiedzieć. Natomiast najczęściej dzieło artysty współczesnego "zwraca naszą uwagę na siebie i pozwala rozpoznać się jako narzędzie nawet wtedy, gdy nie wiemy dokładnie, do czego służy". 4)

Natura rzeczy malowanych

Po latach powróciłem do tej rozmowy w rozważaniach nad istotą obrazu i mam wrażenie, że moje obrazy w swojej strukturze dotykają lub odnoszą się do dwóch stron - obiektywnej i subiektywnej. Uściślając lub pisząc bardziej obrazowo - mam zawsze wrażenie, że kiedy kładę plamę i kształtuję ją w znak czy detal stanowiący fragment kompozycji, zawsze należą one do zbioru działań i form już wcześniej wielokrotnie wykonanych. Pokrewieństwo, wynikające z istoty wypracowanego przez lata języka, staje się z czasem subiektywnym znakiem i autentycznym zapisem przeżyć wewnętrznych artysty. W tym przypadku najbardziej istotny jest moment oddzielenia obiektywnej strony malarskiej i całkowite poddanie się podczas pracy twórczej subiektywnym doświadczeniom skierowanym na przeżycia transcendentne.
Oddzielając doświadczenie malarskie, oparte wyłącznie na stronie obiektywnej (przywołujące prace innych artystów), staram się odrzucić myśli mędrkujące i pouczające, bowiem moim wyzwaniem i wewnętrzną potrzebą jest tworzenie sztuki niezafałszowanej, pozbawionej wszelkich sztuczek, aby jednocześnie z kontemplacją doświadczać zadziwienia i zaskoczenia. Jestem więc niejako pogrążony w medytacji nad obrazem. Prowadzi mnie ona do takiej formy, w której, mam nadzieję, pozostawiam ślady mojego istnienia. Odkrywanie przestrzeni obrazu, w której przebywam, jest pewną formą własnego "obnażania się" lub "zakrywania". Czapski pisze: "Artysta może wyćwiczyć umiejętność odróżniania doświadczeń istotnych od sztucznych".
Ray Kurzweil przewiduje, że za 20-30 lat maszyny będą obdarzone inteligencją przewyższającą potencjał intelektualny ludzi. Przy obecnym przyśpieszeniu naukowym, który oddziałuje także na sztukę, w coraz większym stopniu dopuszczającą inspiracje badaniami naukowymi, jak również tworzenie dzieł sztuki przez maszyny, niektórzy intelektualiści są pewni, że "nie rozumiemy tego procesu lub nie dopuszczamy jego do swojej świadomości, bowiem nie potrafimy analizować >>Natury Postępu<<". Czy rzeczywiście zjawiska, z którymi mamy do czynienia w sztuce, udokumentowane w dziełach, mają być odrzucane jako odkrywcze tylko dlatego, że ujawniają innego rodzaju proces poznania i tworzenia, a także stanowią ucieczkę i moment wytchnienia od wielkiego postępu XXI wieku?
Dzieło sztuki jest nie tylko wyzwaniem. Nie wyjaśniamy go, ale dostosowujemy się do niego, interpretujemy - rzutując nań własne myśli, emocje, uczucia i w efekcie ożywiamy je znaczeniami, które mają swoje Yródło w naszym sposobie życia i myślenia. Zatem sztuka, która na nas rzeczywiście oddziałuje, staje się w tej mierze sztuką Natury.
Myśląc o pięknie często wracam do obrazów mojego profesora Wacława Taranczewskiego i nie zgadzam się z opinią malarza Stanisława Rodzińskiego wygłoszoną w Muzeum OEląska Opolskiego w Brzegu, który stwierdził, iż ,,kapistowskie reguły wiodły na manowce ludzi, którzy poddawali się ułudom >>kulturalnego<< malarstwa, płytkich kolorystycznych gier, którzy tłumaczyli swą niemożność ograniczeniem kolorystycznych formuł" 5). Jako student krakowskiej ASP z pracowni Wacława Taranczewskiego od samego początku widziałem w swoim Profesorze niepodważalny autorytet i jednego z największych intelektualistów w malarstwie.
Wówczas ważne były dla mnie wartości, które W. Taranczewski przekazywał studentom ze swojej pracowni. Były one istotne do zrozumienia struktury obrazu, znaczenia koloru itp. Władysław Stróżewski po latach napisał: ,,Wydaje się także, że rozliczne próby konstruowania nauki o barwach (Farbenlehre), podejmowane zarówno od strony czysto teoretycznej (Goethe), jak i podbudowane własną praktyką malarską (np. Kandinsky czy Wacław Taranczewski), są również poszukiwaniem reguł, analogicznych do składni językowej" 6). W moim przekonaniu spojrzenie Rodzińskiego, którego twórczość zakotwiczona jest na transcendencji "franciszkańskiej", nie mogło spotkać się z obrazami, w których ,,semantyka dzieła to przede wszystkim problematyka jego stosunku do tak czy inaczej rozumianej rzeczywistości wobec niego transcendentnej" 7).

POST SCRIPTUM

Jerzy Kozarzewski
TAJEMNICA PRZEMIANY

Panu Stanisławowi Białogłowiczowi
z pamięcią o Jego wystawie obrazów
otwartej w dniu 6 paYdziernika 1994
w salach Muzeum Nyskiego


Te ciągi skojarzeń nie przyobleczone
w ciało mgły wśród bylin zastanego świata
czy w gest, z którym zawsze to samo się splata
Czy w pejzaż pomocny, aby zdjąć przesłonę...

te ciągi skojarzeń trwają w pół-zaświatach,
by nic tu nie było w pełni wysłowione
tak, jakby dobitność mogła grozić skonem
sił ducha, a po nim już pełna zatrata.

I tak się podbiera coś, co na dnie błyska,
nim skryje się głębiej, gdy się tam dochodzi,
lub ślepnie się, patrząc czasem ze zbyt bliska

bo zjawia się strażnik, a cofa się złodziej.
I tylko gdzieniegdzie w zastygłych odciskach
Jest ślad tej przemiany.
W niej dzieło się rodzi.

Nysa, 10.10.1994.


1) W. Hofmann , Fascynacja obrazem, "Znak" 1993, nr 453, s. 40.
2) W. Stróżewski, Wokół piękna, Universitas, Kraków 2002, s. 8.
3) Pierwszy List do Koryntian, 11 23- 12, 28 W. Stróżewski, dz. cyt., s. 21.
4) W. Stróżewski, dz. cyt., s. 21.
5) S. Rodziński, Czy o kapistach warto jeszcze pamiętać?, "Opolski Rocznik Muzealny" 1997, t. XI, s. 102.
6) W. Stróżewski, dz. cyt., s. 24.
7) W. Stróżewski, dz. cyt., s. 24.


V Forum Malarstwa Polskiego - Natura Rzeczy - Orelec 2006