Konrad Turzyński

 

 

O lamentach z powodu złotówki

 

 

 

<http://swkatowice.mojeforum.net/post-vp18908.html#18908>

<http://www.abcnet.com.pl/o-lamentach-z-powodu-zlotowki>

 

 

 

 

Dziwnie się dzieje... Gdy jakiś czas temu złoty był znacznie silniejszy (niż teraz) w stosunku do innych walut, można było słyszeć lament z powodu tego, że to utrudnia zyski polskim eksporterom. Gdy teraz jest odwrotnie, nie słychać głosów zadowolenia (a przynajmniej ulgi) ze strony tych, którzy żyją z produkcji na eksport, a tylko narzekania ze strony innych, których dochody są osłabione, gdyż importując muszą więcej (w polskiej walucie) wydawać, niż wydawali przed spadkiem wartości złotego.

 

Czyżby tu się przejawiało tradycyjne polskie malkontenctwo? A może przejawia się tu "niewidzialna ręka"... Psuja, która powodowała, że gdy na świecie drożała ropa naftowa, to w Polsce były podwyżki paliw płynnych, ale gdy ropa taniała, niekoniecznie następowały w ślad za tym obniżki cen w polskich stacjach benzynowych?

 

No, bo wypowiedzieć (modne znowu) słowo "kryzys" nic nie kosztuje! Mąż, który do domu nie przyniósł wypłaty, bo właśnie ją przepił albo przegrał w karty, też mógłby uniknąć wyboru między powiedzeniem prawdy a wymyślaniem prawdopodobnie brzmiącego kłamstwa, ograniczając się do krótkiego: "kryzys, kochanie!". Jednak żona (o ile jest poczytalnym człowiekiem), nie zadowoli się takim wykrętem.

 

Doprawdy trudno uwierzyć, aby ludziska wciąż nie rozumieli, iż KAŻDA zmiana jakiegoś parametru gospodarczego ZAWSZE dla jednych jest korzystna, ale dla innych ― przeciwnie.

 

Kiedy rząd ustanawia cło na odzież z importu, to płaczą właścicielki lumpeksów, a śmieją się krajowe włókniarki. Kiedy rząd znosi to cło, to śmieją się właścicielki lumpeksów, a płaczą włókniarki. Od tego nie ma ucieczki. To jest tak, jak w naczyniach połączonych: podnieść poziom wody w niektórych spośród nich można tylko poprzez pompowanie wody z pozostałych naczyń (w których przez to poziom wody się obniży). Albo, inaczej mówiąc, działa "prawo zachowania masy". Nie da się zrobić tak, aby jednemu przybyło, ale nikomu innemu z TEGO SAMEGO powodu NIE ubyło.

 

Chyba, że się jest Jezusem Chrystusem i dokonuje się zamiany wody w wino albo rozmnożenia chleba i ryb. To jednak nie leży w mocy zwykłych śmiertelników.

 

 

 

 

Toruń 18 lutego 2009 r.