Konrad Turzyński

 

"Strach" i odwaga

 

<http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/opinie/artykul35416.html>

 

 

Pan Jan Tomasz Gross, jak informuje "Dziennik", powiedział niedawno podczas swojego pobytu w Polsce: "To będzie skandal dla Polski, jeśli zostanę wezwany do prokuratury". Chodzi jak wiadomo o zbadanie, czy najnowsza książka tego autora wyczerpuje znamiona któregoś z przepisów kodeksu karnego. Warunkowa przestroga autora "Strachu", o czym pisze "Wprost", sięga także dalej: "Jeżeli doszłoby do oskarżenia w prokuraturze, to byłaby to taka sama kompromitacja Polski, jak kompromitacja Turcji, która postawiła przed sądem Pamuka, za to że wspominał o przeprowadzonej przez Turków rzezi Ormian.". Porównanie do Turcji i do opisania przez tureckiego pisarza rzezi Ormian jest niestosowne z uwagi na okoliczności zbrodni, o których mowa. Pogrom w Jedwabnem (któremu Gross poświęcił książkę "Sąsiedzi" kilka lat temu) i późniejszy o 5 lat pogrom w Kielcach (którego dotyczy najnowsza ksiązka tego autora)  odbyły się w warunkach braku niepodległego państwa polskiego, zaś rozmaici autorzy wysoce uprawdopodobnili tezę, że w obu wypadkach ciężar zbrodni spoczywa na okupancie, a nie na ówczesnej polskiej ludności Jedwabnego i Kielc. Nie sposób porównywać z tym opisania przez Pamuka rzezi Ormian w 1915 r., która została dokonana rękoma poddanych niepodległej monarchii tureckiej.  

 

Warto by dowiedzieć się, czy taka sama jest opinia p. Grossa w kwestii książki "Tematy niebezpieczne" Dariusza Ratajczaka, wydanej w 1999 r. Jej autorowi przypisano poglądy, które on w swojej książce tylko zreferował, nie podzielając ich, ale uznane za przestępne (tzw. "rewizjonizm holokaustu"). Czy wszczęcie postępowania, wydanie wyroku i obciążenie dr. Ratajczaka dolegliwymi skutkami "Berufsverbotu" było "skandalem" i "skompromitowało Polskę"? Czy także w tym wypadku pan Gross uznaje, że aparat ścigania i aparat wymiaru sprawiedliwości  nie powinny służyć do walki z książkami?  

 

W Polsce dobrze jest znane przysłowie "nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe". Jest to, można by rzec, negatywne sformułowanie tzw. "Złotej Reguły", której pozytywne sformułowanie jest dobrze znane z "Ewangelii" ("Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy." – Mateusz 7:12 oraz "Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie!" – Łukasz 6:31). Odwrotnością "złotej reguły" jest "Zasada Kalego", znana z powieści "W pustyni i w puszczy" Henryka Sienkiewicza: "Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy [...] to jest zły uczynek. [...] Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy." Pod którym z tych wzorców pan Gross woli się podpisać? Pod "Złotą Regułą" czy pod "Zasadą Kalego"?

 

Kilka lat temu (w tygodniku "Głos", nr 31/993/ z 2 sierpnia 2003 r., na str. 16[1]) ukazał się artykuł pt.: "Kali stać na straży?", gdzie podobne pytania postawiono p. Władysławowi Frasyniukowi. Jako przywódca Unii Wolności wezwał do obrony Doroty Nieznalskiej z powodu skazania jej na karę znacznie łagodniejszą od tej, jaka spotkała dr. Ratajczaka, a to za dzieło artystyczne, raniące uczucia religijne chrześcijan (krótko mówiąc: bluźniercze). Sam nie miałby jednak (jak powiedział w ferworze pewnej dyskusji o kilka tygodni wcześniejszej) nic przeciwko temu, aby zwolenników większościowej ordynacji wyborczej skazywać na 10 lat więzienia! Nic mi nie wiadomo o tym, aby p. Frasyniuk kiedykolwiek publicznie ustosunkował się do tej wytkniętej mu cztery i pół roku temu niekonsekwencji. Czy odwaga Jana Tomasza Grossa (który wszak zadeklarował, że w razie potrzeby w prokuraturze się stawi) w obronie wolności słowa (i wolności badań naukowych) sięga tylko tak daleko, jak odwaga Władysława Frasyniuka (skądinąd pamiętamy – jednego ze słynnych więźniów politycznych w latach osiemdziesiątych XX wieku), czy może jednak dalej?

 

Być może istnieje szansa na sprawdzenie tego już teraz. Może ktoś pracowity odszukałby słowa ewentualnego protestu prof. Jana Tomasza Grossa przeciwko wyrokowi wydanemu na brytyjskiego historyka, prof. Davida Irvinga, skazanego 2 lata temu na trzyletnią  karę więzienia w Austrii z powodu zarzutu podobnego do tego, jaki skierowano w Polsce przeciwko dr. Dariuszowi Ratajczakowi? Oskarżony miał dopuścić się swego "rewizjonizmu holokaustu" już w 1989 r. (ustnie, wygłaszając odczyty na terenie Austrii), ale przed sądem postawiono go dopiero po kilkunastu latach, korzystając z obecności Irvinga w owym kraju. Nie pomogło mu to, że przed sądem wyrzekł się przynajmniej części inkryminowanych jemu tez. Jeśli zasada: "nie powinno być procesu przeciwko książce" ma być słuszna, to dlaczego tylko w obronie książki prof. Grossa, a nie w obronie książki[2] prof. Irvinga? To już nawet profesorska solidarność nie zobowiązuje?

 

 

 

Toruń, 19 stycznia 2008 r.

 

 

 

 



[1] Zob. pod adresem: <http://www.torun.mm.pl/~kontur/20030724.htm>

 

[2] Chodzi oczywiście nie o książkę prof. Irvinga, a o prelekcje wygłoszone przez tego historyka w Austrii.