Konrad Turzyński

 

Przed dziesiątym października

 

zob.: <http://www.polskieradio.pl/krajiswiat/opinie/artykul17983.html>

 

       Zimą z roku 2000 na rok 2001 pewna Szwedka, której nazwisko umknęło mojej uwadze, ale pełniąca oficjalną rolę, wyraziła zdziwienie, a nawet oburzenie faktem, że w Polsce obowiązuje tak stosunkowo surowy zakaz dokonywania sztucznych poronień. Uznała, że to może być... jedną z przeszkód hamujących proces przyjmowania Polski do Unii Europejskiej. Taki jawny straszak zakładał, że Polakom nadzwyczajnie imponują: "eleganckie, tryskające energią, doskonale urządzone kobiety Zachodu, które [...] bez wahania niszczą dziecko, jeśli stanie im na drodze do »pełnej realizacji« [...] piękne, pachnące, zadowolone z siebie istoty, o których myślimy z podziwem »Europejki«" (są to słowa red. Ewy Polak-Pałkiewicz  z artykułu pt.: "Fatalizm" ogłoszonego w tygodniku "Młoda Polska" z 8 grudnia 1990 r.). Zarazem w wypowiedzi owej Szwedki zachodziło pewne intelektualne nadużycie polegające na tym, że zamazano różnicę między Unią Europejską a Radą Europy. To członkostwo w Radzie Europy, już uprzednio przez Polskę nabyte, jest obwarowane pewnymi wymaganiami dotyczącymi między innymi stopnia prawnej ochrony życia ludzkiego. Formalnie takich przeszkód nie ma, jeśli chodzi o aspirowanie do członkostwa w UE.

       Istotnie, Polsce obowiązuje tzw. ustawa antyaborcyjna (wprawdzie ułomna, bo niekonsekwentna, toteż nie zadowalająca żadnej ze stron namiętnego sporu), a zarazem – od dnia 10 lipca 1993 roku – Polska jest związana ratyfikowaną przez właściwe władze RP umową międzynarodową, a mianowicie Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Jak prawo nienarodzonych do życia jest tam uregulowane? Jest jednoznaczny zakaz wyrażony implicite, a mianowicie poprzez enumeratywne wyliczenie czterech wyjątków, które nie są traktowane jako sprzeczne z tą Konwencją przypadki zadawania śmierci ludziom. Ustęp pierwszy artykułu drugiego pozostawia jeden wyjątek w zakresie UMYŚLNEGO odbierania życia – jest to:  egzekucja wyroku śmierci w tych krajach, w których prawo jeszcze nie zniosło możliwości wymierzania takiej kary przez sądy ("Prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę. Nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia, wyjąwszy przypadki wykonania wyroku sądowego, skazującego za przestępstwo, za które ustawa przewiduje taką karę."). Ustęp drugi artykułu drugiego formułuje pozostałe trzy wyjątki, odnoszące się do NIEUMYŚLNEGO zadawania śmierci (prawnicy powiedzieliby zapewne: z zamiarem ewentualnym Pozbawienie życia nie będzie uznane za sprzeczne z tym artykułem, jeżeli nastąpi w wyniku bezwzględnie koniecznego użycia siły:). Są to:  odparcie nielegalnej przemocy przeciwko komukolwiek (punkt a:  "w obronie jakiejkolwiek osoby przed bezprawną przemocą"),  pokonywanie oporu (legalnie aresztowanej) osoby w chwili jej zatrzymywania albo dla zapobieżenia jej ucieczce (punkt b:  "w celu wykonania zgodnego z prawem zatrzymania lub uniemożliwienia ucieczki osobie pozbawionej wolności zgodnie z prawem") i  legalne tłumienie zamieszek lub powstania (punkt c: "w działaniach podjętych zgodnie z prawem w celu stłumienia zamieszek lub powstania"). Więcej wyjątków nie ma. Jeśli zatem ktoś udowodni, że pozbawienie życia człowieka odbywające się wskutek tzw. aborcji albo tzw. eutanazji mieści się w jednej z tych czterech kategorii, to powinien otrzymać literacką nagrodę Nobla (za nadzwyczajna fantazję literacką), a ponadto – wiekopomny wpis do księgi rekordów Guineessa.

Moim zdaniem to nie Polska jest krajem, który należałoby napiętnować z powodu wewnętrznego krajowego prawa dotyczącego ochrony życia, lecz właśnie liczne inne kraje naszego kontynentu, głównie tzw. "zachodnie". Z punktu widzenia "dyktatury większości" to Irlandia i Polska (każda w trochę inny sposób) stanowią wyjątki w Europie, (całej, tj. "od Atlantyku po Ural", jak by powiedział gen. Charles de Gaulle), bowiem więcej jest takich krajów, których wewnętrzne prawo dopuszcza sztuczne poronienia w znacznym zakresie, w praktyce to jest tzw. "aborcja na życzenie". Ale Z PUNKTU WIDZENIA NORMY PRAWNEJ zawartej we wspomnianej Konwencji, JEST DOKŁADNIE NA ODWRÓT, to "wyjątki" są zgodne z "regułą"!

Toteż nic dziwnego, że jakiś czas temu grupa ówczesnych posłów Akcji Wyborczej Solidarność wystąpiła wobec rządu polskiego z wnioskiem, aby ten rząd wszczął postępowanie przeciwko Królestwu Niderlandów z powodu naruszenia w tym państwie EKPC poprzez zalegalizowanie eutanazji. Należało wtedy pójść "za ciosem" i stworzyć wreszcie precedens pokazujący, że norma chroniąca życie nasciturusów – osób jeszcze bardziej bezbronnych niż nieuleczalnie chorzy (którzy podobno, aby mogło dojść do legalnej ich eutanazji, muszą wyraźnie wyrazić wolę skrócenia swojego życia – ale któż to sprawdzi post factum?...) przestanie być martwą literą prawa międzynarodowego! O ile wiem, żaden rząd polski tego nie uczynił -- a szkoda! -- chociaż minęło od tego czasu co najmniej sześć lat....

Ta sama konwencja mianowicie dopuszcza zaskarżanie jednego państwa związanego nią przez inne takie państwo. Istnieje specjalnie w tym celu powołany organ sądowy: "W celu zapewnienia przestrzegania zobowiązań wynikających dla Wysokich Układających się Stron z Konwencji i jej protokołów tworzy się Europejski Trybunał Praw Człowieka, zwany dalej »Trybunałem«. Działa on w sposób stały. " (art. 19). Tak więc każde państwo będące stroną KoOPCiPW mogłoby oskarżyć inne takie państwo przed ETPC na przykład o to, że wewnętrzne prawo w tym (oskarżonym) państwie nie jest dostosowane do Konwencji, skoro dopuszcza legalność aborcji i w ten sposób ogranicza prawo do życia bardziej, niż to przewiduje art. 2 Konwencji: "Każda z Wysokich Układających się Stron może wnieść skargę do Trybunału, jeśli uważa, że inna Wysoka Układająca się Strona naruszyła postanowienia Konwencji lub jej protokołów." (art. 33).

Ironią losu jest oburzenie kierowane przeciwko Polsce teraz, kiedy nasz rząd nie zgodził się na celebrowanie 10 października jako dnia przeciwko karze śmierci. Właśnie argumentacja w celu rozszerzenia owej intencji na dzieci nienarodzone i na nieuleczalnie chorych jest słuszna i przekonująca. Francuski ksiądz Jean Toulat ubolewał już w latach 70. wieku XX (w swojej książce "Sztuczne poronienie, wyzwolenie czy zbrodnia?") nad brakiem "integralnej" obrony życia ludzkiego: że osobno walczą pacyfiści, osobno – abolicjoniści, a osobno – przeciwnicy aborcji. Zwalczanie kary śmierci w 27 obecnych państwach członkowskich UE byłoby jednak "wyważaniem otwartych drzwi". Wszędzie tam karę śmierci zniesiono i przykładanie do tego uroczystej miary to coś takiego jak popisywanie się generałów wiedzą o tym, jak należało wygrać wojnę już zakończoną. Tymczasem prawo wewnętrzne licznych krajów członkowskich UE dopuszcza eutanazję i aborcję, chociaż to dotyczy osób, których życie bardziej zasługuje na ochronę aniżeli życie wielu z takich, którzy zamiast kary śmierci otrzymali wyroki dożywotniego więzienia... Jednakże trudno oprzeć się wrażeniu, że krytyka Polski z powodu jej samotnego veta jest czymś w rodzaju "antykaczyzmu" międzynarodowego. Wszak  już przedtem, zanim bliźniacy Kaczyńscy objęli sprawowane obecnie przez nich wysokie urzędy państwowe, byli znani z tego, że ew. przywrócenie kary śmierci było pomysłem im nieobcym i m. in. na tym budowano ich czarną legendę, w której miesza się różne elementy, od "tradycyjnego katolicyzmu" (jak gdyby to też mógł być zarzut...) aż po "faszyzm" (a przynajmniej – "kaczyzm", rzecz jasna), i gdzie współwystępują różne stopnie jaskrawości owej tendencji, od niestosownych dowcipów w znikomo ważnej gazecie, które nie zasłużyły na przyciągnięcie czyjejkolwiek uwagi, aż po porady udzielane przeciwko Polsce przez byłego polskiego (!) prezydenta, co jest bardzo niepokojącym zdarzeniem, niemal bez precedensu.

 

 

Toruń, 22 września 2007 r.